Zasady korzystania z serwisu

Wszelkie materiały tutaj przedstawione mają charakter jedynie informacyjny i edukacyjny. Autor nie zachęca nikogo do wykonywania opisywanych tutaj praktyk, a oglądający zobowiązuje się do przeglądania treści na własne ryzyko.
Autor nie ponosi odpowiedzialności za wszelkie konsekwencje wynikające z wprowadzania w życie którejkolwiek z opisanych praktyk, a oglądający zrzeka się jakichkolwiek roszczeń z tego tytułu wynikających.

Oczekiwania, rozwój osobisty, pewność siebie...

Moją największą wadą chyba jest ambicja. Tak wiem, trochę jakby narzekać na rozmowie kwalifikacyjnej, że największą wadą jest pracowitość. Ale wysłuchaj mnie najpierw.
Moja ambicja kilkukrotnie doprowadziła mnie do skraju rezygnacji z tego co lubię. Moje
oczekiwania wobec siebie samego nie raz miały druzgocący wpływ na moją pewność siebie. Ja wiem, że u większości osób powodem niskiej samooceny i psychicznego samookaleczenia są rodzice, szkoła, lub lata w toksycznym związku. Nierzadko wszystko na raz. W moim wypadku często jestem ja sam. Sam sobie wyznaczam cel, który upada w zderzeniu z rzeczywistością. I o ile pojedyncza porażka nie ma na mnie większego wpływu - potrafię (najczęściej) z niej wyciągnąć lekcję - to seria takich zawodów już zaczyna mnie jednak przytłoczyć. I sam sobie jestem winien.

picture: Marcus J Ranum


Za każdym jednak razem kiedy nieudane przedsięwzięcie ciągnęło mnie za sobą w dół - byłem przywiązany emocjonalnie do rezultatu tego przedsięwzięcia. Zawsze kiedy spodziewałem się określonego efektu, nie tylko często zapominałem co jest pomiędzy, jakie kroki są niezbędne do jego osiągnięcia, ale także niepowodzenie wywoływało u mnie zawód, zrezygnowanie i frustrację.

Czy miałeś kiedyś, mój drogi czytelniku, taki moment w którym nagle mądrość ludowa zaczyna nabierać sensu w strefie życia w której nigdy byś się nie spodziewał, że może mieć zastosowanie? Dla mnie to był właśnie ten moment. "To nie cel ma znaczenie lecz droga". Nie raz już pewnie się obiło o uszy.

Podchodząc do życia w sposób oczekujący bardzo często popadamy w widzenie tunelowe. Mało tego sami nie zauważamy kiedy to się dzieje, ponieważ rodzi się to z pragnień, z rywalizacji. Chcemy osiągnąć pewien status, chcemy być postrzegani w określony sposób, pochwalić się umiejętnościami. Chcemy być podziwiani, mieć władzę, dobra materialne. Osiąganie tych pragnień i celów, podnosi naszą pewność siebie. Dostajemy walidację z otoczenia, co wpływa na nasze postrzeganie siebie. Ale ta walidacja jest bardzo niestabilna, bo jest od nas niezależna. Wystarczy niepochlebna opinia na nasz temat, komentarz na punkcie którego mamy kompleks, lub zwrócenie uwagi na błąd w sferze w której uważamy się za ekspertów i nasze postrzeganie siebie jest zagrożone. Wtedy uruchamiają się mechanizmy obronne, takie jak agresja słowna lub fizyczna, podważanie autorytetów, lub zamykanie się w sobie i wycofywanie się z życia publicznego. Jesteśmy zranieni i zachowujemy się jak ranne zwierze.

Odpowiedzią może być zmiana podejścia na "rozwojowe" podejście. W centrum leży właśnie istota rozwoju osobistego - drogi - nad naszymi oczekiwaniami - celem podróży. Wychodząc z założenia, że każde doświadczenie - także porażka - może nas czegoś nauczyć i można z niego wyciągnąć wnioski. O ile sporadycznie łatwiej nam powiedzieć w przypadku niepowodzenia - "cóż, przynajmniej wiem czego nie robić" - to znacznie trudniej jest podjąć się zadania z zamysłem wyciągnięcia nauki i zebrania doświadczeń. Takie podejście ma też istotny minus - zmniejsza motywację. Jeśli nie jesteśmy emocjonalnie przywiązani, to nie chce nam się nawet podjąć zadania, lub go wyznaczyć. Najczęściej jeśli sobie wyznaczamy, to właśnie cele, a nie sumę doświadczeń.

Co ciekawe, paradoksalnie właśnie i trochę na przekór, kiedy nie jesteśmy przywiązani do rezultatu, a skupiamy się na krokach pomiędzy i wnioskach jakie z nich wynikają, to znacznie częściej udaje się osiągnąć cel.

Jednak ogromnym benefitem mentalności "rozwojowej" jest jej wpływ na pewność siebie. Nagle, w momencie kiedy nie jesteś przywiązany emocjonalnie do rezultatu, przestajesz się z nim utożsamiać. Przestajesz traktować atak na to zadanie lub dziedzinę osobiście. Co więcej, źródłem pewności siebie przestaje być opinia z zewnątrz. Staje się nią fakt, że każdego dnia uczysz się czegoś nowego i dzisiaj jesteś lepszym człowiekiem niż byłeś/aś wczoraj. I stąd może się brać motywacja do dalszego działania. Żeby być po prostu lepszą wersją siebie każdego dnia.

Picture: Marcus J Ranum
Jeśli pracujesz projektowo, to możesz dojść do wniosku, że ten wpis zaczyna brzmieć jakby rodem z zarządzania lub jakiegoś coachingu. I masz rację. Tą zasadę można zaaplikować na wielu strefach życia, od pracy, przez związki, pracę na scenie, gdziekolwiek. Niestety, sama świadomość tego podziału w podejściu nie zmienia faktu, że domyślnie będziemy się skłaniać w kierunku spełniania naszych oczekiwań. Takie zachowanie jest jak grawitacja, nieubłaganie ciągnie nas do siebie. Sam jej ulegam częściej niż bym chciał. Ale niczym bracia Wright, ciągle próbuję się wznieść ponad skrawek ziemi który znam (nie dosłownie, bo nie lubię latać). Może czasem warto się zatrzymać i zastanowić - po co i dla kogo to robię? Czy w tym co robię szukam aprobaty z zewnątrz? Czy może chcę w ten sposób chcę zrobić coś wartościowego dla siebie, zdobyć jakieś doświadczenie?